Kids on the Moon / LIBRARY

Lubię być blisko książek, lubię też, gdy one są blisko. Zaczytywać się w nich na zabój. Library to z rozmysłem wytyczona ścieżka, którą literacka pasja podąża ku modzie.

Jestem bardzo sentymentalna, jeśli chodzi o książki. Już samo kupno regału zupełnie mnie paraliżuje, bo pragnę mebla pięknego i prawdziwie wygodnego dla moich przekartkowanych przyjaciół. Traktuję książki z czułością i okropnie marudzę, gdy dzieci układają z nich wieżyczki albo stawiają na nich kubki z herbatą. Do bibliotek wpadam nie tylko z książkami czy po książki, ale czasem tylko po to, by się przywitać, podzielić gromkim „jaka świetna ta nowa Grzebałkowska!” albo syknąć ukradkiem: „jaki słaby ten nowy Witkowski”. Dlatego najnowsza kolekcja Kids on the Moon zatytułowana Library kradnie mi serce już na starcie. A potem, gdy zapoznaję się z bohaterami, zwrotami akcji i rytmem tej najnowszej opowieści, dzieje się jeszcze lepiej. Posłuchajcie.

Wełny, lny, sztruksy i bawełny tkają osnowy historii, a wraz z nimi kraciaste płaszcze z wykładanymi kołnierzami, pasiaste kuloty, lniane bluzki z bufiastymi rękawami i aksamitne tuniki. Ta historia toczy się wartko, język jest żywy, choć czerpie z pięknej przeszłości marki – z radością patrzę na powrót tiulowych spódnic i ogrodniczki ombre, wymarzony mundurek współczesnej Pippi Pończoszanki. Ta ciągłość jest bardzo cenna i pokazuje sentyment do tych elementów i wątków, które budowały markę. Grafiki są łagodne i mruczące, nie zakrzykują odbiorcy. Podobnie dzieje się z detalami, falbanki u rękawów są tylko po to, by nadawać lekkość luźnym bluzom, paski u płaszczy, by zatrzymać ciepło. Wszystkiego jest w sam raz.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Leave a comment